Takie mam postanowienie, a wynika ono z tego, że co roku od stu lat oficjalnie rozpoczynam wiosnę w połowie lutego. Polega to na tym, że wyciągam z szopki glebogryzarkę, wyprowadzam ją na spacer do ogrodu i gdy cała ziemia jest już odwrócona, gdy z zasięgu wzroku zginą wszystkie jesienne liście, wtedy rozpoczynam oficjalnie nowy sezon ogrodniczy.